Mam nadzieję, mam nadzieję, mam nadzieję, że Święto Wielkanocne to jest czas podczas którego wśród nas i dla nas wszystkich ludzi, Zmartwychwstaje DOBRO. Życzę Wam pokoju i spokoju, zdrowia, oraz radości z każdego dnia.








Wiosna pełną gębą, słońce – w słońcu ciepłe, w cieniu – zimne. Nie mogę się rozgrzać. Jednak po kolei, wcześniej, czy później wszystko się z ziemi wysupła, wykluje, wyjdzie, a są już takie, co i zakwitły. Jeszcze niedawno gałęzie wyglądały jak suche patyki, a dziś pełno pączków mniejszych i większych. W sklepach też. Nawet tanie. Ciekawe z czego zrobione. Ominęłam je delikatnie strzeliwszy tylko fotkę i wsnułam się w „bezmaskowy” już tłum, o dziwnych, takich odrobinę nagich twarzach, bo przecież trzeba coś kupić na te pierwsze majowe dni. Wróciłam. Poszłam na inspekcję mojego tajemniczego, bo zaniedbanego ogródka i też zrobiłam kilka fotek na dowód obecności wiosny. Stąd się wzięły w dzisiejszym wpisie. Pączki i pączusie, igły i wypustki, zalążki i kwiatki. Wszystkim moim gościom, czyli WAM życzę bardzo, bardzo wiosennego weekendu z ciepłem na zewnątrz i z ciepłem wewnątrz waszych domów.
Żeby była jasność – mieszkam w podwarszawskiej wsi. W Warszawie – ciepło, widać wiosenkę w forsycjach między murami, a tu, u mnie – zimno. Zimno i sucho, a które rośliny to lubią? Pozwólcie mi zatem odrobinę znów pojęczeć, bo po kolejnej wyprawie pt: „SZUKAM WIOSNY” na drodze prowadzącej nad rzekę i do lasu znalazłam PUSTKĘ. Nic się jakoś nie zieleni, ani nawet nie seledyni (chyba nie ma w użyciu takiego określenia!? Ale, co tam!
Coś się jednak wykluło na moim, ha, areale, więc właściwie nie powinnam biadolić, chyba…że….sprawdzi się zapowiedź incydentu o charakterze zimowym i oprócz mnie, zmarzną jakieś kolejne miłe mi, chociaż ubogie okazy flory.
KRZAK TAWUŁY NIEŚMIAŁO WYPUŚCIŁ LISTKI Z RÓŻEM, A KWITNIE BIELĄ.
WYSKOCZYŁY KULKI HIACYNTÓW (mam małą grupkę) OBY ZAKWITŁY PRZED MROZEM!!
CEBULICZKI ODWAŻNIE SIĘ PRZEBIŁY PRZEZ STARE LIŚCIE – same się rozchodzą po działce.
PAN BEZ ( ten OD ŁEZ) TEŻ WYPUŚCIŁ OBRZMIAŁE PĄKI
Dlaczego u mnie NIC nie rośnie??????
Przecież już wiosna ! Czy też przedwiośnie?
Wykluł się, owszem, kiełek zielony,
chudy, bladawy, niedożywiony
i zerka na mnie wręcz z niechęcią,
więc chyba jasne, że mnie dręczą
brzydkie, gwałtowne zazdrości fale –
wszędzie coś kwitnie, a u mnie wcale!
Oglądam w „sieci” kwietne dywany:
u kogoś kwitną już tulipany,
ktoś sportretował swego narcyza,
( paskudna zawiść we mnie się wgryza!),
gdzie indziej pola żółtych żonkili,
( we mnie ze złości coś cienko kwili),
o, u sąsiadki krokusów kłąb,
(a u mnie JEDEN zielony ZĄB!),
I nagle wnuczka głośno spytała:
Babciu, a czy coś wcześniej zasiałaś?
Znowu zima, znowu zima, znowu zima.
Co tę zimę w naszym kraju jeszcze trzyma?
Znowu zima i to u nas, nie na świecie!
Czy coś było na ten temat w internecie?
Czy wiadomo, czemu TU tak długo siedzi?
Zimo, patrz, fajniejsi od nas są sąsiedzi!!
Powróciła i zatkała ludziom nosy. Nieładnie.
Wszystkim wokół jakoś dziwnie węch słabnie,
myślą: covid chyba nas złapał i trzyma!
A to katar zwyczajny. Ot, zima.
Uczniowie ze szkół wszystkich ( zwyczaj znany, stary)
zawsze w Pierwszy Dzień Wiosny gnali na wagary.
Zima myśli: w tym roku uczą się inaczej,
pójdą też na wagary? Poczekam, zobaczę!
Może ucząc się w domu, są już w takim dole,
że odwrotnie, przewrotnie, spotkają się w szkole?
Tekst poniższy nie nadaje się dla dam,
(przekazała mi go ciotka Julita) – W zimie szybciej się pleni w twych jelitach
cały ten wstrętny, pasożytniczy spam.
I co mam niby z tym zrobić? Wytrzymamy!
Oby do wiosny!